24 listopada 2019, 23:00
Ambicja, ambicja, ambicja... Małe, wredne stworzonko, niby niepozorne, teoretycznie dobre... A jednak potrafi tak bardzo zniszczyć Ci życie. No bo spójrz tylko. Ambicja w pewnym momencie staje się problemem. Nie obchodzi Cię nic oprócz osiągnięcia swojego celu. Każda porażka boli. Każda przeszkoda musi zostać pokonana, nawet kosztem zdrowia. Cały świat przestaje istnieć. Nic już się dla Ciebie nie liczy. Uważasz, że to dobrze? Tak odcinać się od życia? Powoli stajesz się robotem. Pozbywasz się człowieczeństwa. Pozbywasz się skrupułów. Potrafisz wykorzystywać innych bez wyrzutów sumienia. Tracisz przyjaciół, zyskujesz wrogów. Wszyscy się od Ciebie odwracają. Z czasem zaczyna Cię to irytować, a potem smucić. Nikomu nie możesz zaufać, z nikim nie możesz porozmawiać. Zaczynasz tracić tę swoją ambicję. Tę chorą ambicję, która wszystko zniszczyła. Ale jest już za późno. Już nic się nie da zrobić, zabrnąłeś/aś w to za daleko. Nikt nie jest w stanie Ci pomóc... to przykre. Ale sam/a jesteś sobie winny. To Ty zamknąłeś się przed ludźmi. Zniszczyłeś/aś swoją duszę. A jej nie da się tak łatwo odbudować. A nawet jeśli Ci się uda, to ta dusza nie będzie już taka jak wcześniej. Będzie słaba, podatna na zranienie. A rani ją wiele osób.
Zadbaj o siebie!